Obstawiałam wynik 3:1 dla Djoko, dobrze, że nie publicznie ;) Trudno mi nie przyznać choć w części racji przedmówcom w kwestii oceny meczu. Z mojej perspektywy ćwierćfinał z Roanicem był krzepiąco nudny. Po tylu porażkach wysoko rozstawionych graczy zaczęłam się denerwować, że Novak może być następnym, jeśli Milos wejdzie w cug serwowania. Tymczasem Serb wygrał spotkanie z palcem...na rakiecie, więc darowałam mu brak emocji. To co sie działo w dzisiejszym półfinale już trudniej jakkolwiek obronić. Może w Australii również było tak rekordowo niskie ciśnienie jak dzisiaj w Polsce i tenisiści nie mogli się skupić? To pewien paradoks, że tak sprawny i dobrze poruszający się gracz jak Djokovic może być równocześnie tak pasywny. Co do Wawrinki nie będę się wypowiadać, bo on akurat był sobą. A Nole chyba chciał poćwiczyć defensywę aby w finale móc z Murrayem pobijać kolejne rekordy w liczbie odbitych piłek w wymianie...
Wbrew kręcącej nosem sportsboardowej frakcji antynovakomurrayowskiej piąty finał w składzie serbsko-brytyjskim jutro stanie się historią. Tym razem nie bez uzasadnienia można się spodziewać więcej niż 3 setów, a będzie zapewne jak zwykle: w pojedynku dwóch arcymistrzów defensywy zdecyduje... mocniejsza psychika :)
Czy nasi "szanowni" komentatorzy mogą przestać mi wmawiać, że jestem antysemitą skoro nie podoba mi się ta slajsowa żenada? Z jednym się zgodzę, życzę im żeby ten mecz trwał kolejne 3 sety i kolejne 4 godziny. Niech ich wywiozą z kortu i już niech tam nie wracają.
Niestety zgadzam się. Owszem jest sporo gry kątowej, ale jest też sporo zwykłej, liftowanej przebijanki. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego wora. Pomijając to, Murek imponuje mi fizycznie. Nie przypuszczałem, że to Nowak będzie jako pierwszy tankował.
Faktycznie komentatorzy chyba trochę przesadzili mówiąc, że jeśli komuś nie podoba się taki tenis, to niech przerzucą się na szachy. Wg mnie można doceniać możliwości obu finalistów w defensywie i ich możliwości kondycyjne, ale jednocześnie to nie zmienia faktu, że szaleństwem byłoby pasjonowanie się takim stylem gry Novaka Djokovica i Andy`ego Murraya. Owszem, dzisiejszy tenis jest grą na wyniszczenie, ale co z tego? Należy wobec tego akceptować to i podniecać się tym? Niekoniecznie.
Miewa swoje humorki Roger jak wiadomo. Ale siedzę i myślę sobie: "o, tutaj Ferdek już by atakował, o a tu zmienił by kierunek". Jestem zepsuty stylem o deko innej jednak strukturze. Muszę jednak oddać Szkotowi, ze zaczyna mi powoli przypominać tego Murraya sprzed pięciu, sześciu sezonów.